„Dane to nowa ropa cyfrowej ekonomii”. Może i tak, ale żeby coś z tej ropy mieć, to trzeba ją wydobyć, poddać rafinacji i dostarczyć do odbiorców. Prawdopodobnie każda firma na pewnym etapie zbierała dane i zbierała… i zbierała… no bo Big Data. Potem szybko się okazywało, że wizja przejrzystej toni jeziora danych, była w rzeczywistości co najmniej zamulonym stawem, o ile nie bagnem. A chodzenie po bagnach wciąga, zwłaszcza tych, którzy chcą coś w nim znaleźć.
Gdzie w tym wszystkim jest data catalog? Czy UX jest w stanie przetrwać w świecie eventów, object’ów, derived object’ów, data feedów… i nie zwariować (i kto mu może w tym pomóc)? I dlaczego na dłuższą metę Sherlock nie da sobie rady bez Mrs Hudson?
"Data is the new oil of the digital economy." That may be so, but in order to get something from this oil, it has to be extracted, refined and delivered to the recipients. Every company at some stage has collected data... and collected ... and collected ... because... you know: Big Data. But often their vision of a beautiful crystal clear data lake ends up more like a murky pond, if not a swamp. If you try to navigate the swamp or find something in the depths, you'll sink.
Where is the data catalog in all this? Can a UX person survive in the world of events, objects, derived objects, data feeds ... and not go crazy (and who can help them)? Finally, why Sherlock wouldn’t have managed without Mrs. Hudson in the long run.